Helsinki 05.11.2017 - niedziela
Od 9:00 miało zacząć się tak zwane: "formowanie komitetów". Zostałem już wcześniej przydzielony do komitetu skupiającego się na sprawach ekonomicznych. Dostałem się do niego, tylko dlatego, że zapomniałem odpisać na maila i podać mojej preferencji, co do wyboru komitetu. Jak się później okazało, nie było aż tak źle, gdyż temat, który musieliśmy omówić był dość łatwy do zrozumienia, a odpowiedzi na pytania, zawarte w informacji, z życia wzięte.
W skład mojego komitetu wchodziło 17 delegatów z przeróżnych krajów należących do Unii Europejskiej i 2 prezydentów, którzy nadzorowali naszą pracę i to dzięki nim byliśmy w stanie napisać naszą rezolucję.
Po kilku grach integracyjnych udaliśmy się na obiad „w podziemia miasta”. Obiad ten był raczej skromny, więc musiałem dodatkowo skorzystać z bufetu szwedzkiego. Najedzony i gotowy do pracy udałem się do szkoły, w której miały odbywać się nasze zajęcia.
Wybiła godzina trzynasta! Rozpoczęły się prace w komitetach. Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać, po chwili byłem już oblany potem i strasznie zestresowany. Każdy miał coś do wniesienia na dany temat, a ja tylko siedziałem i milczałem. Odezwałem się dopiero, kiedy przyszła kolej na pracę w grupach. Po zakończonej pracy w grupach zaczęliśmy debatę. Niestety, czy chciałem, czy nie, ale stres, który w tamtym momencie mnie ogarniał, był zbyt duży, żebym był w stanie cokolwiek powiedzieć.
I tak oto minęło mi około sześć godzin, od czasu rozpoczęcia naszej grupowej pracy. Nareszcie mogłem się cieszyć chwilą odpoczynku. Jak się okazało, nie musiałem wracać na własną rękę do domu moich gospodarzy, gdyż czekali na mnie przed szkołą. Po kolacji rozmawiałem z moim kumplem z pokoju, Dominikiem, który pomógł mi w kwestiach związanych z pisaniem rezolucji, za co jestem mu dozgonnie wdzięczny. Po udanej rozmowie poszedłem spać.
Helsinki 06.11.2017 - poniedziałek
Rano wyruszyłem z Dominikiem na Uniwersytet Helsiński na ceremonię otwarcia. Do ogromnej sali byliśmy wprowadzani delegacja po delegacji, alfabetycznie. Przyszła kolej na Polskę. Zajęliśmy wygodne miejsca i słuchaliśmy uważnie, co mają nam do powiedzenia różne ważne osoby. Po około trzydziestu przemówieniach musieliśmy jechać do wyznaczonych szkół, gdzie kończyliśmy pracę nad rezolucją.
Trwało to około do godziny 15. Później nasza delegacja miała umówione spotkanie z panem Jarosławem Suchoplesem Ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w Finlandii i konsulem (niestety nie pamiętam, jak się nazywał). W Ambasadzie ugoszczono nas pyszną kolacją. Podczas jej trwania toczyliśmy rozmowę z panem konsulem o edukacji w Polsce, w Finlandii, o sprawach, które mogą nastąpić w przyszłości i o tym, jak wygląda obecna sytuacja Polski. Przyznam, że bardzo zaciekawiła mnie ta rozmowa, a samo przebywanie w Ambasadzie, gdzie aż czuło się otaczającą nas polskość, wzbudziło we mnie tęsknotę za ojczyzną.
Gdy na niebie zaszło już słońce, a termometr zaczął pokazywać ujemną temperaturę, uznaliśmy że będzie to odpowiednia pora, by udać się z powrotem do naszych rodzin. Po powrocie znowu zastała mnie kolacja i aż przykro mi było odmówić, więc bez większego zastanowienia udałem się do kuchni i zjadłem tyle ile byłem w stanie. A po skończonej kolacji poszedłem do swojego pokoju, by odsapnąć trochę.
Helsinki 07.11.2017 - wtorek
Na ten dzień przypadło ostatnie spotkanie naszego komitetu. Z jednej strony czułem ulgę, a z drugiej przejęcie, gdyż wiedziałem, że będzie to najcięższy dzień. W szkole mieliśmy przebywać do godziny 16, jednakże spotkanie się przedłużyło.
Podczas zaciętych debat na temat naszej rezolucji, ja nadal milczałem. W pewnym momencie zostałem spytany przez prezydenta komitetu, co sądzę o danej sprawie, na moje nieszczęście, powiedziałem tylko, że nie mam nic do dodania, bo temat podatków nie był moją mocna stroną. I tak oto siedziałem do przerwy obiadowej w zawstydzeniu, że nie udało mi się nic z siebie wydobyć.
Po skończonej przerwie obiadowej była już prosta droga do skończenia pisania rezolucji, a co za tym idzie, do powrotu do domu. O dziwo z każdą upływającą minutą, zacząłem się wypowiadać coraz częściej, jakbym otrzymał dar odwagi. Byłem dumny z tego, że udało mi się coś powiedzieć i to wielokrotnie! Prezydenci komitetu pewnie byli zdziwieni tą jakże niespodziewaną zmianą. Mam na myśli tu pozytywne zdziwienie, co potem zapewne wpłynęło pozytywnie na moją końcową ocenę.
I tak oto minął mi cały dzień pracy w komitecie. W końcu czułem, że jestem wartościowym członkiem naszej grupy. Przestałem się czuć jak cień, który tylko podążał za resztą delegatów. Po skończonej pracy byłem umówiony z moimi znajomymi z delegacji, mieliśmy w planach zwiedzanie miasta. Godzina była już późna, lecz my dalej przemierzaliśmy helsińskie ulice i eksplorowaliśmy najskrytsze zakątki tego, jakże obcego dla nas miasta. Udało mi się nawet zrobić zdjęcie z molo, które osobiście bardzo mi się podoba. A oto ono:
Michał Abramowski, 2c