To już dziś! Właśnie z taką myślą obudziłem się po moim, jak zwykle, krótkim śnie. Powinienem, ale nie byłem jednak pełen entuzjazmu w ten jakże "normalny", sobotni dzień. Można zadać teraz pytanie, czemu? Przecież właśnie na ten dzień przypadła moja podróż do Finlandii. Dlaczego więc brak mi było entuzjazmu? Odpowiedź jest prosta: to właśnie dzisiaj miałem przeżyć swój pierwszy lot samolotem. I to dwa razy! Z przesiadką w Monachium. Jakby tego było mało, po zapoznaniu się z zakresem materiału i słownictwa, jakiego musiałem się nauczyć, wiedziałem że nie jestem na tyle przygotowany, by w pełni zaprezentować swój stan wiedzy.
Po szybkim zjedzeniu śniadania, sprawdziłem jeszcze raz, czy aby na pewno wszystko spakowałem na wyjazd, rutyna. Jak to mówią: "Przezorny zawsze ubezpieczony". Na moje szczęście okazało się, że o niczym nie zapomniałem. Teraz tylko dojazd do lotniska, odnalezienie reszty delegacji, pożegnanie z rodzicami i można lecieć. I tak też było. Zanim się obejrzałem byłem już w samolocie. To był właśnie ten moment, w którym musiałem sobie uświadomić w głębi duszy, że na pewno nic złego się nie stanie podczas lotu.
Po niespełna półtorej godzinie byłem już na lotnisku w Monachium, cud że żyję! Nie no, nie było aż tak źle, jak myślałem, że będzie. Teraz tylko pozostało mi odnaleźć wraz z delegacją "gate'a", z którego nasz samolot będzie wylatywał i cierpliwe czekanie. Podczas przerwy między lotami udało mi się zrobić kilka zdjęć lotniska w Monachium. Oto niektóre z nich:


Ponownie po około godzinie znalazłem się w samolocie, który miał mnie już przewieźć do celu: Helsinek. Z każdą kolejną minutą wysiedzianą w samolocie, ogarniało mnie coraz większe przejęcia, a to, że coś źle powiem, zatnę się podczas rozmowy, nie będę umiał odpowiedzieć na pytanie. I tak było przez cały lot. Przynajmniej widoki miałem ładne, dzięki temu, że miałem miejsce przy oknie. Nie obyło się więc bez zdjęć:


Był wieczór, kiedy wylądowaliśmy w Finlandii, w mieście o nazwie: Vantaa i zaczęła się moja "przygoda" w Finlandii. Najpierw musieliśmy dotrzeć do szkoły, w której czekały nasze host families. Pół godziny - tyle zajęło nam dotarcie na miejsce. Było już bardzo ciemno, jak na godzinę 19. Po drodze do szkoły udało mi się spostrzec topniejący śnieg, co naprawdę mnie zaskoczyło i już miałem w głowie myśl, że pogoda tu będzie beznadziejna i nie będę w stanie niczego zwiedzić. Po przywitaniu otrzymaliśmy torby z tajemniczą zawartością. Okazało się, że w środku znajdowały się rzeczy takie jak: plan wyjazdu, flaga kraju, który reprezentuję, identyfikatory, długopis, a także breloczek, którego do dziś nie rozpakowałem. Teraz pozostało tylko poczekać na rodzinę goszczącą i pójść spać jak najszybciej. Po dwóch lotach i długiej drodze do szkoły byłem kompletnie wycieńczony i marzył mi się tylko odpoczynek. Jednak, kiedy już miałem wraz z moimi gospodarzami jechać do domu, okazało się, że nie mam walizki. Na całe szczęście wzięła ją, przez pomyłkę, koleżanka z naszej delegacji. Po tej chwili stresu i przejęcia, że ktoś mógł ukraść moją walizkę i nie miałbym, w co się przebrać, w końcu nastąpiła chwila spokoju i odprężenia. Wsiadłem do samochodu i mogliśmy bez przeszkód pojechać do domu.
Zanim się obejrzałem, byliśmy już na miejscu, nareszcie! Teraz tylko przywitać się z resztą rodziny, z moim współlokatorem i mogłem chociaż chwilę odpocząć. Moim współlokatorem był chłopak z Niemiec o imieniu Dominik. Na początku starałem się zachowywać dystans między nami, tak już mam, że jak poznaję kogoś nowego, nie potrafię się od razu otworzyć. Jak się później okazało, Dominik był bardzo fajny i cieszę się, że to na niego trafiłem, bo naprawdę dobrze spędziliśmy czas, wspólnie mieszkając.
Po zjedzonej kolacji, udałem się na dół, do naszego pokoju, by rozpakować się trochę i umyć najszybciej jak mogłem. Mimo późnej pory starczyło mi czasu, żeby poczytać przez chwilę notatki, jakie przygotowałem przed wyjazdem. Około godziny 23:30 położyłem się spać z nadzieją na lepszy, mniej wyczerpujący dzień.
Michał Abramowski, kl. 2c (Kołatka)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz